15 marca w siedzibie Muzeum otwarto wystawę prac artysty, malarza - Bogumiła Olszewskiego

                                         

     Bogumił Olszewski - urodzony w Jarocinie w 1949 roku przeniósł się z rodziną do Poznania, z którym związany był przez

     znaczną część swojego życia.

    Skończył tam PWSSP, obecną Akademię Sztuk Pięknych. Przez wiele lat pracował jako pedagog i to zarówno

    z dziećmi, młodzieżą 

    (w LO w Trzemesznie), jak i dorosłymi. Bardzo często będąc w Jarocinie malował on na posesji swojego dziadka

    Teodora Styszyńskiego. Artysta zmarł w marcu 2008 roku w swoim mieszkaniu w Poznaniu.

  

     Artur Bilewski napisał w jedną z rocznic śmierci artysty:

     Nieuchronnie zbliża się kolejna rocznica śmierci Bogumiła Olszewskiego artysty malarza... przyjaciela. Pamiętam wiele

     na tematy szeroko pojętej sztuki i tego „coś” co często kryje się między słowami. Bogumił był osobą nie tuzinkową …

     sam o sobie mawiał „Bo-goja”. Słowo, w którym kryło się jego bycie Bogobojnym i znana od lat fascynacja Goyą...

    Choć nie należał do ludzi o łatwym charakterze (pewnie jak większość artystów) obdarzony był gołębim wrażliwym sercem.

    Dobrotliwy w kontaktach z ludźmi....? Hmmm... potrafił być równocześnie duszą towarzystwa ale także człowiekiem

    obok - nie narzucającym się swoją osobą … uczestniczący, inspirujący, dopingujący a jednak gdzieś obok. Pamiętam także

    takich, którzy w okresie jego wewnętrznego artystycznego buntu i zawirowań rodzinnych po prostu się go bali... czy lęk ten

    był uzasadniony...? Myślę, że nie.


   Minimalista w każdym calu.  Takim większość z przyjaciół chce go pewnie zapamiętać. Pamiętam też jak kiedyś odwiedziłem

    jego pracownio - mieszkanie. Widok z którym pozostanę do końca życia. Mimo że panował tam swoisty nieład czuło się

    atmosferę iście teatralnego artyzmu. Miał swoiste postrzeganie rzeczywistości, która otacza dzisiejszy świat technokratów...

    Patrzę czasami na jego prace i zastanawiam co chciał powiedzieć z czym chciał się podzielić... na to pytanie odpowiedzi

    już nigdy nie usłyszymy. Pozostały nam jego obrazy, grafiki, wiersze... no i naturalnie wspomnienia. Do końca życia

    zapamiętam lekcje plastyki w liceum, które prowadził w sposób bardzo oryginalny. W tej jaskini sztuki, którą nazywał klasę

     licealną...! Podzielę się jeszcze na koniec pewną refleksją, która przychodzi mi zawsze jak wracam do jego twórczości

    stanowiącej dla mnie pewnego rodzaju „otrzeźwiacz”... Zawsze kiedy zastanawiam się nad forma i treścią jego prac o

    dzyskuję swoistą równowagę wewnętrzna... czy bierze się to z jego środków wyrazu czy z surowego traktowania

    spraw życiowych tego nie wiem jedno jest pewne: nie można obok spuścizny i prac Bogumiła przejść zupełnie obojętnie.

    Przynajmniej ja tego nie potrafię !!!” (...)

 

    

 

   

 

    

 

   

 

   

 

   

 

   

 

   

 

   

 

   

 

   

 

 

         Inf. Artur Bilewski

         Fot. Jagoda Kasznia